środa, 25 września 2013

Jak nie tu, to gdzie?

Hejka!
Dziękuję za tak miły odzew pod poprzednim filmikiem. Cieszę się, że kilka z Was naprawdę lubiło do mnie zaglądać i czytać moje wypociny. Myślałam nad powrotem, ale później wpadłam na inny pomysł.. :)

Może pamiętacie, jak dawno temu wstawiłam tutaj kilka filmików z makijażami, o takie dodatki do notek. Później je usunęłam, ale yt od dawna chodził mi po głowie. Bałam się go, w sumie dalej boję, nie za bardzo do tego ogarniam tych wszystkich funkcji, ale przemogłam się. Jak się nie uda, to trudno, ale było to moje marzenie. Sama zaczynałam od oglądania yt, dopiero później weszłam na blogi youtubowiczek, a z nich znalazłam całą resztę. I choć lubię czytać, to słowo mówione jakoś łatwiej do mnie przychodzi. Można sobie puścić film do obiadu, podczas robienia makijażu itp. Do tego jestem straszną gadułą, więc... trzymajcie kciuki.

Jeśli chciałybyście zobaczyć, jak to to wygląda (a w sumie na razie raczkuje), to zapraszam TUTAJ.

Buziaczki,
Karo.

PS Czytać będę dalej, to mój codzienny rytuał. :P

niedziela, 11 sierpnia 2013

Gdzie jestem i czemu mnie nie ma?

Witajcie kochane!
Ostatnio pisałam tutaj 9 maja, czyli ponad 3 miesiące temu. Był to gorący okres matur, potem znów miałam wizytę w szpitalu i naprawdę chciałam wrócić kiedy to wszystko się uspokoi (robiłam nawet zdjęcia do wpisów). Potem naszedł czerwiec i naszły mnie refleksje, czy jest sens wracać do pisania. Nie, żebym nie lubiła dzielić się swoimi wrażeniami na temat kosmetyków. Doszłam do wniosku, że w blogowym świecie jest już tyle wspaniałych dziewczyn, które potrafią o wiele więcej niż ja i mogą sobie pozwolić na wiele więcej niż ja. Uznałam, że nie ma tutaj dla mnie miejsca. Dalej chętnie kupuję i testuję kosmetyki, dalej czytam Wasze wpisy, staram się też je komentować, ale chyba tworzenie własnych to nie moja bajka. Gdyby było inaczej, to pewnie więcej z Was zaglądałoby tutaj do mnie. Może najzwyczajniej w świecie straciłam motywację. Może wrócę w październiku, kiedy moje życie wróci do normy. Tego jeszcze nie wiem. A tymczasem za Was trzymam kciuki, abyście nie poddawały się tak, jak ja. :)

A co u mnie?

  • Zdałam maturę w moim mniemaniu dość przeciętnie (jak chcecie, to pytajcie).
  • Od czerwca pracuję jako telemarketer i, choć praca jest dość przyjemna, to dla mnie zbyt stresująca i wiem, że ponownie się jej nie podejmę.
  • Od października będę już pełnoprawną studentką chemii na Uniwersytecie Śląskim.
Poza tym to z niecierpliwością wyczekuję wyjazdów wakacyjnych - spontanicznego, praktycznie darmowego do Jastarni z koleżankami i na grecką wyspę Thassos z moim chłopakiem.

PS Jakby co, to aktywnie udzielam się na Instagramie KLIK.

Buziaki, Karo.

czwartek, 9 maja 2013

Bo w Bytomiu Hebe otworzyli... + nowe włosy

Hejka kochane!
Gdy sobotę na facebooku drogerii Hebe pojawiła się informacja, że otwierają nową drogerię w Bytomiu, aż krzyknęłam z radości. W mojej okolicy był już od pewnego czasu sklep w Chorzowie, jednak rzadko tam bywam, ostatnio też otwarli dwa w Gliwicach, a tam to już nie bywam w ogóle. Dzisiaj po maturze pognałam na otwarcie.
Milion ludzi, dużo promocji i konkursy co godzinę. Zgłosiłam się bardzo wysoko, odpowiedziałam na 3 pytania i dostałam mały upominek. A oprócz tego kupiłam dwie rzeczy, każda o jakieś 2 zł mniej niż zwykle.

Skusiłam się na od dawna obserwowany przeze mnie cień kameleon z Catrice oraz pomadkę In the nude z Essence. I do tych zakupów za 16 złotych także dostałam próbkę kremu. Co prawda przeciwzmarszczkowego, ale zawsze to coś.


Jako "nagrodę" otrzymałam kilka saszetkowych próbek, 5 ml próbkę Cold Creme z Avene i całkiem dużą (30 ml) tubkę maseczki nawilżającej z Dermiki, nieźle!


A teraz przejdę do włosów. Zaczęłam je zapuszczać 4 lata temu, ale już od jakiś 3 są długie. Wydawało mi się, że w krótkich będę wyglądać debilnie i nie chciałam ich obcinać. Jednak od kilku miesięcy chodziła mi po głowie myśl o drastycznym ścięciu. Chciałam się wstrzymać, bo po 1 - podobno nie obcina się przed maturą, po 2 - wolałam być pewna, żeby nie żałować. Ostatnio ta myśl tak się mnie uczepiła, że w niedzielę nie wytrzymałam, chwyciłam nożyczki i stało się...
Jestem zachwycona! Spinać mogę je tak samo, jak wcześniej, ale zdecydowanie teraz wolę nosić je rozpuszczone, ładnie się układają i są mega miękkie. W długich nie rozpuszczałam ich prawie wcale, bo się plątały, przeszkadzały mi i przez swoją ciężkość były wiecznie mega proste. Do tego niekiedy się puszyły i wyglądały po prostu niedobrze. Teraz, jak zrobię sobie warkocz na noc, to przez cały dzień mam je lekko pofalowane. Z resztą same oceńcie.

wersja "pofalowana"

wersja w prostych, sorry za jakość, ale to jedyne jakie mam, bo ciągle śpię w warkoczach


Wiadomo, trochę żal było i być może jeszcze będzie, bo wiele lat zapuszczania poszło z jednym ruchem, ale podsumowując - jestem zadowolona.

No i jestem dumna z moich zdolności fryzjerskich, całkiem nieźle mi to wyszło.

PS A matury szybko i całkiem przyjemnie mijają, boję się jedynie jutrzejszej rozszerzonej matematyki i środowego polskiego ustnego. Na szczęście już w przyszły czwartek mam ostatni egzamin ustny i wakacje już na 100%.

Buziaki,
Karo.

poniedziałek, 6 maja 2013

Moje brwi... po raz drugi

Hejka!
Często dostaję komplementy na temat moich brwi. Raz zrobiłam już notkę na ten temat (KLIK). Od tamtej pory w samym podkreślaniu nie zmieniło się jakoś wiele, ale mam odrobinę inny kształt, dlatego postanowiłam zrobić aktualizację.



Do depilacji w dalszym ciągu używam  pęsety z My Secret, którą kupiłam ponad rok temu i w dalszym ciągu jest ostra i dobrze wyrywa. Do podkreślania używam cieni lub kredki.
Jeśli wybieram cienie to używam do nich skośnego pędzelka z Lancrone. Najczęściej wybieram brązy z paletek Sleeka (Storm i OSS) lub zestaw z Essence. Z tego drugiego kiedyś wolałam jaśniejszy cień, ostatnio częściej używam ciemniejszego. Wszystko zależy jednak od tego, jak intensywny będzie makijaż reszty mojej twarzy.

Jeśli maluję się delikatniej, do podkreślania brwi stosuję kredkę z Flormaru. Niestety nie jest chyba dostępna na stoiskach w Polsce. Swoją dorwałam w Bułgarii w wakacje. Ma idealny, lekko szarawy kolorek.

Kiedyś moje brwi były cieńsze i ładnie prezentowały się jedynie po podkreśleniu. Dlatego postanowiłam trochę je zapuścić, by były grubsze i widoczne nawet, jak się nie pomaluję.
Przyznam się szczerze, że nie było to łatwe. Tzn. w dalszym ciągu używałam pęsety, ale omijałam włoski bezpośrednio pod starym łukiem. Nie wyglądało to wtedy ciekawie, ale dzięki intensywnemu smarowaniu ich olejem rycynowym już po miesiącu byłam zadowolona .

Tak wyglądają teraz bez makijażu:


Tak, po pomalowaniu kredką:


A tak, po pomalowaniu cieniem (w tym wypadku brązem z OSS):


I to tyle. Nic odkrywczego, jednak może komuś się przyda. 

PS Pochwalę się Wam, że wczoraj się odważyłam i w końcu, po kilku miesiącach zastanawiania się, chwyciłam nożyczki i dosyć drastycznie obcięłam włosy. Na pewno Wam pokażę! :)

Buziaki,
Karo.

czwartek, 2 maja 2013

Piękniś z Golden Rose

Hej!
Dzisiaj pokażę Wam lakier, który kupiłam, będąc w wakacje w Bułgarii. Do tej pory stosowałam go jedynie na stopy - po pierwsze zauważyłam, że dosyć słabo kryje, po drugie, jesienią i zimą unikałam takich kolorów. Uznałam jednak, że przyszedł czas na jego premierę na dłoniach.



To lakier z proteinowej serii Golden Rose o numerze 329. Za 12,5 ml w Polsce trzeba zapłacić jakieś 4 zł. Kolor jest cudny! Niestety w opisywaniu kolorów jestem jak facet, dlatego nie będę starała się go określić. W każdym razie to coś między niebieskim i zielonym. Pierwsza warstwa jest prawie przezroczysta, druga daje niezłe krycie, jednak trzecia to wisienka na torcie (na zdjęciu wydaje się, że prześwitują końcówki, jednak na żywo nic takiego nie widać). Na szczęście wszystkie wyschły szybko. Pędzelek jest mały, ale wygodny, dlatego malowanie idzie sprawnie.


Trzyma się mocno (miałam go na paznokciach równo tydzień, a i tak nie wyglądał najgorzej, jedynie końcówki były już starte), co prawda przykryłam go topem, jednak nie robi to u mnie wielkiej różnicy.

Gorąco polecam ten kolor, według mnie jest idealny na wiosnę/lato, ciągle spoglądam na moje dłonie.

To mój pierwszy lakier z tej serii, czy wszystkie są takie dobre?

Buziaki,
Karo.

wtorek, 30 kwietnia 2013

Mikro Haul

Hej!
Nie robię nie robię za dużo zakupów. Ubraniowych specjalnie nie lubię, a kosmetyczne, mimo że kuszą muszą odejść w niepamięć. Odkąd stałam się właścicielką czerwonego Karomobile (jak nazywa go mój chłopak), muszę przeznaczać pieniądze na inne cele, bo niestety na powietrzu ani wodzie jeździć się nie da.
Ostatnio jednak kupiłam kilka drobiazgów, więc pokazuję, żebyście wiedziały, co w niedalekiej przyszłości być może pokażę.

Skończył mi się tusz, a podkład też już niedużo zostało, dlatego wyruszyłam do Super Pharmu, bo promocja na Maybelline była. I z okazji tej promocji nie mogłam się powstrzymać przed zakupem cienia Color Tattoo, nigdy indziej nie dostałabym go za 16 zł z groszami, a za każdym razem już za nim wzdychałam.
Jako, że wzięłam dwa produkty z tej firmy, dostałam bransoletkę, która rozwaliła się, ledwo ją wyciągnęłam z opakowania. Jakoś to naprawię. :P


Od samorządu mojej szkoły dostałam kartę do H&M na 30 zł za wygranie konkursu na najładniejszy uśmiech (nie pytajcie:P). Dlatego, jako że nie mam żadnych spódniczek, postanowiłam w końcu sprawić sobie najzwyklejszą czarną za aż 19,90 zł. Dobrałam do tego kolczyki za 9,90 zł, żeby dobić do 30.


Jak widzicie, nie szaleję ostatnio i wykorzystuję to, co dostałam od innych.

A Wam, jak idą zakupy?

Buziaki,
Karo.

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Pink&blue

Hejka kochane!
Przepraszam, że ostatnio tak mało piszę, ale kompletnie nie miałam do tego głowy. Koniec roku szkolnego i kilka innych spraw całkowicie zajmowały mi czas. Później nie umiałam się zebrać do kupy by znów zacząć pisać, ale postanowiłam wrócić, bo jakoś smutno mi bez Was.. :)

Dzisiaj pokażę Wam mani, którym chciałam przywołać wiosnę, kiedy jeszcze było dużo śniegu, jednak szybko go zmyłam, bo nie czuję się dobrze w takich kolorach. Niemniej, innym mogą się podobać.




Na ośmiu paznokciach w całości miałam róż z My Secret - niestety numerek już się starł, ale z tego, co pamiętam, to nazywał się exotic coctail. Nie wiem czy ten kolor jest jeszcze dostępny, ale jeśli tak, to w Naturach za jakieś 6 zł. Na palcach serdecznych błękit z jednej z serii Golden Rose - Miss Selene w kolorze numer 220. Te maleństwo (5 ml) kosztuje jakieś 3 zł.

Oba nakładają się ładnie i kryją przy dwóch warstwach, choć niebieski jest trochę bardziej lejący. Wadą lakieru z My Secret jest nakrętka, która trochę utrudnia malowanie. Nie sprawia to jednak wielkiego problemu.

Choć kolory są zdecydowanie ładne, to wydaje mi się, że zbyt chłodne do mojej karnacji. Pewnie jestem przewrażliwiona.

Lubicie takie "słodkie" połączenia?

Buziaki,
Karo.

PS Szykujcie się na mój powrót! Co prawda matura blisko, ale mimo wszystko mam więcej czasu i postanowiłam przygotować kilka notek, m. in. aktualizację mojego sposobu na brwi.

czwartek, 18 kwietnia 2013

Droższe = Lepsze? Lakier Loreal

Nie kupuję drogich kosmetyków z dwóch powodów. Po pierwsze - po prostu mnie na nie nie stać, a po drugie - po co przepłacać, jeśli można znaleźć dobre rzeczy za niższą cenę? Wiem jednak, że na pewno są kosmetyki, za które warto zapłacić i na pewno w przyszłości, będę się chciała skusić na jakieś pojedyncze perełki.
Myślę, że raczej nie będą to lakiery do paznokci (jednak jak mówi przysłowie - nigdy nie mów nigdy). Po prostu uważam, że nie warto kupować takich za 50 zł, skoro lakier za 5 schodzi po takim samym czasie. Wiadomo, niektóre Essie czy OPI mają niepowtarzalne kolory, ale kto tak naprawdę dostrzeże różnicę?
Gdybym mogła za darmo je przetestować, to bardzo chętnie, ale nawet w przypływie gotówki wolałabym wydać 40 zł na coś bardziej pożytecznego. Póki co, to nawet 10 zł jak za lakier, to dla mnie sporo.

Oj, długi wstęp się zrobił, a ja chciałam tylko pokazać Wam lakier, który (według mnie) należy do tych droższych. Kosztuje on około 20 zł za 5 ml buteleczkę. Można go dostać we wszystkich sieciowych drogeriach. A mowa o Loreal Color Riche w kolorze 209 Ingenuous Rose, który wygrałam w jednym rozdaniu.


Kolor, to taki cukierkowy róż. Niczym się nie wyróżniający. Mam podobny egzemplarz z My Secret (tataj go widać, KLIK), tylko w trochę chłodniejszym kolorze. Schnie szybko, ale ma jedną ogromną wadę - praktycznie nie kryje. Po użyciu trzech warstw, jak widać, dalej prześwitują mi końcówki, co dla mnie jest niewybaczalne. Już sam fakt nakładania 3 warstw lakieru jest dla mnie oburzający, a co dopiero 4...



Dlatego nie polecam. Nie wiem, czy każdy kolor z tej serii tak ma, jednak ja na pewno się o tym nie przekonam. Nie mam pojęcia też, jak się trzyma, bo dopiero pierwszy raz go użyłam. Być może powtórzę tę zabawę, jednak nieprędko.
Uważam, że powyższy lakier nie jest warty kupna, bo przy takiej ilości warstw ta 5 ml butelka starczy nam na chwilę, a kolor nie jest na tyle wyjątkowy, by płacić za nią dwie dychy i do tego jeszcze się denerwować przy nakładaniu 4 warstw. Już chyba lepiej kupić mały lakierek z Golden Rose za 3 zł. Efekt będzie taki sam.


Zgadzacie się z moim zdaniem, czy po prostu jestem dziwna?

Buzi,
Karo.

niedziela, 14 kwietnia 2013

Róż z Sensique

Dzisiaj pokażę Wam ostatni z moich róży do policzków, jak widać nie mam ich dużo i zdecydowanie muszę zainwestować jeszcze w jakieś... :)


Pochodzi on z letniej kolekcji firmy (jednak jeszcze niedawno go widziałam w sklepie) i oznaczony jest numerkiem 1. Kosztuje bodajże ok. 10 zł, ale tego nie jestem pewna, bo wygrałam go w rozdaniu.

W plastikowym opakowaniu znajduje się 7,5 grama produktu, który, według producenta, jest hipoalergiczny, wzbogacony witaminą E i naturalnymi filtrami oraz nie zawiera parabenów.


To połączenie dwóch kolorów, jednak, jak widać na załączonym obrazku, ciemniejsza część jest nietknięta (wyraźny wzorek), mimo że zawsze omiatam pędzlem po całości. Nie da się nałożyć produktu z tej strony na palec i zrobić swatcha, jest twardy, nie rozumiem tego. Z jaśniejszą częścią nie ma problemu. To (znów) brudny róż, bardzo neutralny. Nie jest bardzo mocno napigmentowany, dlatego dosyć często go używałam, bo nie da się nim zrobić plam.


Ogólnie, nie uważam tego różu za bardzo zły kosmetyk, na pewno zużyję go do końca (a w sumie do połowy, bo ciemniejsza część się nie ruszy), trzyma się na twarzy itd.. Jednak jest wiele lepszych produktów w podobnych cenach. Jakbyście go spotkały, to nie ma po co się zatrzymywać.

Buziaki,
Karo,

niedziela, 7 kwietnia 2013

Delikatesik na "wiosnę"

Kalendarzowo już nadeszła wiosna, a za oknem nic na to nie wskazuje. Ciągnie mnie do jasnych lakierów, jednak, jak już je nałożę, to szybko zmywam, bo nie pasują mi do pogody. Dlatego na okres przejściowy, zrobiłam mixa - jasny, różowy lakier + chłodny zimowy brokat.


Nosił się długo, wyglądał ładnie. Do jego użycia użyłam lakieru Wibo (KLIK) oraz brokatu z H&M (KLIK).

PS Wczoraj byłam na gliwickim blogersko-vlogerskim spotkaniu, było super. Wszystkim dziewczynom serdecznie dziękuję. :))

Buziaki,
Karo.

niedziela, 31 marca 2013

Obecna pielęgnacja mojej twarzy

Jakiś czas temu pokazywałam Wam kosmetyki, których używam do pielęgnacji mojej twarzy. Od tego czasu sporo się zmieniło, więc dzisiaj postanowiłam przedstawić to, co stosuję obecnie.

Nie ujęłam w tym zestawieniu produktów do demakijażu i oczyszczania, ale o nich pojawią się osobne notki.

Jakiś czas temu na moim czole pojawiło się dużo podskórnych grudek, mimo że nie zmieniałam żadnych kosmetyków do pielęgnacji, a makijaż stosowałam bardzo rzadko. Dlatego postanowiłam przerzucić się na coś bardziej naturalnego.

Czytałam wiele pozytywnych opinii o kremach firmy Receptury Babuszki Agafii, które w 98% są wyprodukowane ze składników naturalnych. Z racji mojego wieku skusiłam się na serię Zatrzymanie Młodości do 35 roku życia. Zamówiłam je na stronie kokardi.pl, którą swoją drogą serdecznie polecam (zamówienie robiłam w środę wieczorem, a w piątek znalazłam już awizo w skrzynce).

Krem pod oczy, to w dalszym ciągu ten pietruszkowy z Ziai, zwyczajny ale chcę mieć dobry nawyk na przyszłość.

Na wypryski stosuję maści - ichtiolową i cynkową. Tę pierwszą do wyciągnięcia potwora, a drugą do wysuszenia go do końca.

Brwi smaruję olejem rycynowym, aby były gęściejsze i ciemniejsze. Dzięki niemu, mogłam je trochę zapuścić (chciałam by były trochę grubsze).

I to tyle. Na razie jestem zadowolona z tych kremów, ale stosuję je dopiero od około miesiąca, więc więcej napiszę za jakiś czas.



Buziaki,
Karo.

wtorek, 26 marca 2013

Róż z Bell

Nie wiem, czy te róże są jeszcze dostępne. Ja swojego kupiłam w osiedlowej drogerii jakoś na początku zeszłych wakacji. To był mój pierwszy róż (tzn. lata temu jakiś tam miałam, ale się skończył i potem nie używałam niczego różowego, musiałam mieć nieźle płaską twarz :P). A jego numerek to 4.


Gramatury doszukać się nie umiem (możliwe, że już się starła). Kosztował chyba około 7 złotych.
Jego kolor to brudny róż z lekką domieszką pomarańczy/cegły.. Nie umiem opisać. W każdym razie bardzo neutralny i uniwersalny - myślę, że będzie pasować wielu osobom.

Zaletą lub wadą tego produktu jest bardzo mocne napigmentowanie. Łatwo z nim przesadzić i pewnie dlatego nie używam go zbyt często - rano z światłem jest problem, a nie chciałabym wyglądać jak rosyjska matrioszka. Utrzymuje się na twarzy dosyć dobrze, ale tak naprawdę to zależy od tego, co mamy pod nim i jak często dotykamy twarzy. Schodzi w sposób naturalny, nie robi plam.


widać tutaj pigmentację, nie tarłam palcem jak głupia
Jak widać, jest całkiem matowy, co pewnie jednym się spodoba, a innym nie. Mnie tam błysk nie przeszkadza (oczywiście mówię o delikatnym błysku, a nie chamskim brokacie). :)

Nie wiem, czy go polecam. Niby nie można mu nic zarzucić, ale sama rzadko go używam i nie pałam do niego sympatią. Wydaje mi się bardzo zwykły i trochę nudny. Na pewno osoby z ciężką ręką powinny uważać.

Stosowałyście róże z Bell?

Buziaki,
Karo.

sobota, 23 marca 2013

Moja naustna kolekcja - część druga, błyszczyki

Czas na drugą część moich kolorowych mazideł do ust. Pierwszą, czyli szminki możecie znaleźć tutaj.

I czas na zdjęcia (po raz kolejny kolory są lekko przekłamane).


Od lewej:

Jak widać, mam ich mniej, niż szminek. Rzadziej też ich używam.  Kiedyś wolałam błyszczyki, ostatnio pokochałam pomadki.

A tak wyglądają na rączce:

Kolejność jak na poprzednim zdjęciu.

I jak Wam się podoba moja kolekcja?


PS Dziękuję za wszystkie miłe słowa, jakie napisałyście pod poprzednimi postami. W końcu, pozbawiona dużej ilości krwi, wróciłam do domku i zaczynam nadrabiać braki. Postaram się bywać częściej.

Buziaki,
Karo.

wtorek, 19 marca 2013

Przywołuję wiosnę paznokciami

Wolę ciemne lakiery, ale ileż można je nosić? Za oknem wciąż mroźno, jednak ja postanowiłam przywołać wiosnę za pomocą manicure, który kojarzy mi się z ciepłymi porami.
Pastele noszę tylko wiosną i latem. Pokazaną niżej miętkę kupiłam niecały rok temu w osiedlowej drogerii za jakieś 5 zł/11 ml.


Lakier pochodzi z firmy (?) ( nie wiem czy to osobna firma, czy odłam Golden Rose) Classics z serii Glamour, a jego numerek to 211. Nie zawiera formaldehydu, toluenu i innych takich, co można wyczytać na stronie.

Kryje tradycyjnie przy dwóch warstwach, schnie w normie. Jego pędzelek jest dosyć cienki. Mimo nieużywania przez ponad pół roku, nie zgęstniał. Używanie go nie sprawia żadnych kłopotów. Na pewno skuszę się jeszcze na jakiś lakier z tej serii.


Na palce: serdeczny i kciuk nałożyłam jeszcze jedną warstwę złotego brokatu, ażeby nie było zbyt nudno i dodać jakiś "zimowy" akcent (brokaty noszę głównie w chłodne pory). Całość jeszcze oczywiście pokryłam top coatem.

Mięta to obowiązkowy kolor na wiosnę i lato, więc jeśli jeszcze go nie masz w swojej kolekcji, to polecam spróbować powyższy lakier.

PS Przepraszam, że mnie u Was mało ostatnio, ale jestem w szpitalu i nie mam możliwości by dużo czasu spędzać na internecie (tylko trochę na telefonie). Jak wrócę, to nadrobię wszelkie braki.

Buziaki,
Karo.

poniedziałek, 18 marca 2013

Moja naustna kolekcja - część pierwsza, szminki

Nic dodać, nic ująć. W tym wpisie chciałam Wam pokazać wszystkie szminki jakie posiadam. Pewnie dla większości z Was to niewiele, jednak ostatnio ich kolekcja się u mnie powiększyła. Jeśli jakaś Was specjalnie zainteresowała, a nie ma jeszcze jej recenzji, dajcie znać i jak wrócę, to napiszę o niej więcej.

A teraz najważniejsze, czyli zdjęcia. Niestety odrobinę przekłamują kolory, za co z góry przepraszam.


W mojej mikro "kolekcji" posiadam 8 kolorów. Od lewej:

Nie umiem wybrać jednej ulubionej, bo zdarza mi się, że mam "fazę" na którąś z nich i męczę ją przez jakiś czas na okrągło, a potem przez jakiś czas nie używam. Jednak pomarańczka z Kobo budzi we mnie szczególną sympatię i myślę, że bardzo mi w niej do twarzy.

A teraz przekłamane zdjęcie kolorów na rączce:

Pierwszy rząd to Rimmelki: 105, 16, 070, 038,
Drugi: Wibo 05, Wibo 08, Maybelline, Kobo.

Jak Wam się podoba moja skromna gromadka? 

PS W najbliższym tygodniu czeka mnie pobyt w szpitalu, dlatego będzie mnie tutaj mniej - nie mam możliwości na częste korzystanie z internetu (tylko chwila na telefonie). Przygotowałam kilka wpisów, Wasze nadrobię po powrocie, więc mam nadzieję, że mi to wybaczycie.

Buziaki,
Karo.

wtorek, 12 marca 2013

Jak odświeżyć stary mani?

Metoda nie jest odkrywcza i pewnie wszystkim dobrze znana - a mowa tutaj o ombre.
Wcześniej robiłam je dwa razy i całość od początku zajmowała trochę czasu. Jednak samo odświeżenie zabiera go znacznie mniej i to dobry sposób, jeśli nie chcemy zmywać lakieru i malować paznokci na nowo.

Ostatnio często zdarza mi się umyć naczynia bez rękawiczek (nie chce mi się zakładać ich na jeden talerz/szklankę/patelnię i tak kilka razy na dzień, więc się zbiera), dlatego lakier szybciej się ścierał. Poza tym ostatnio zapomniałam utrwalić go topperem.

Do zabawy potrzebujemy:

  • kilkudniowych paznokci i lakieru, którego wcześniej używaliśmy (zapomniałam umieścić go na zdjęciu, ale to Wibo nr 177),
  • drugiego lakieru (najlepiej do tej roli sprawdzi się coś ciemniejszego),
  • kawałka gąbki (ja używam zwykłej),
  • top coatu (better than gel nails z Essence),
  • nożyczek do obcięcia gąbki,
  • kawałka kartki.
Co z tym zrobić?

1. Na karteczkę nałożyć lakier do cieniowania  i zamoczyć w nim gąbeczkę.


2. "Pociapać" gąbeczką po paznokciu, mniej więcej do połowy.


3. Na karteczkę nałożyć lakier bazowy i zamoczyć w nim gąbeczkę.


4. "Pociapać" gąbeczką na granicy kolorów, żeby przejście było łagodniejsze


5. Przykryć paznokcie top coatem, żeby powierzchnia była gładka.


Tym razem wyszło mi średnio, ombre jednak wygląda lepiej, gdy kontrast pomiędzy kolorami jest mniejszy. Po zabiegu całe palce są uwalone lakierem i później trzeba to zmyć (zdjęcie zrobiłam jeszcze na mokro, dlatego nie zdążyłam tego zrobić).

I jak Wam się to podoba?
Odświeżacie niekiedy swoje manicure?

Buziaki,
Karo.

niedziela, 10 marca 2013

Korektor Synergen

Kupiłam go podczas dużej promocji na marki własne Rossmana we wrześniu. Nie wiem, jak wcześniej bez niego funkcjonowałam.




Zakryje każdego pryszcza czy inną niedoskonałość. Pod oczy oczywiście się nie nada. Kosztuje jakieś 6 zł. Można go dostać w kilku odcieniach. Numer 1 - Vanilla, który posiadam jest najjaśniejszy.

Pasuje do mnie, bo jest żółty, jednak mimo wszystko trochę za ciemny. Po roztarciu granic nie odznacza się mocno, jednak są na tym świecie osoby bladsze ode mnie. Dlatego też szkoda, że nie ma jeszcze jaśniejszych kolorów.
4 gramy produktu zamknięto w solidnym, szminkowym opakowaniu. Nie pęka, nie psuje się i wygląda ładnie. Jest bardzo wydajny, starczy mi na długo, bo nie używam go w zastraszających ilościach.



Polecam serdecznie osobom, które nie mają ultrajasnych karnacji

Buziaki,
Karo.

wtorek, 5 marca 2013

Jak wygląda moje farbowanie?

We wpisie z historią moich włosów, napomknęłam co nieco o tym, jak farbuję włosy. Dzisiaj pora na więcej.

Robię to co 5-6 tygodni, zależnie od tego, czy mam jakąś ważną okazję, gdzie wypada dobrze wyglądać. Niestety muszę używać do tego celu rozjaśniacza, gdyż farby rozjaśniają mi włosy do blondu, który jest ciemniejszy niż ten na reszcie głowy (widać to przy tym wpisie).

Używam do tego zawsze rozjaśniaczy z Joanny. Poleciła mi je koleżanka, która swojego czasu biegała z samodzielnie zrobioną platyną na głowie. Kupuję je w sklepie spożywczym pod moim blokiem za 8,10 zł. Widziałam je taniej w supermarketach, ale rzadko w nich bywam (to wszystko przez bliskość Lidla).


W opakowaniu znajdują się
  • 9% utleniacz w kremie,
  • proszek rozjaśniający,
  • rękawiczki,
  • instrukcja obsługi,
  • maseczka.
Ta wersja jest moją ulubioną, bo niektóre rozjaśniacze mają utleniacz w postaci wodnej, którą trudniej się rozrabia.

Po zmieszaniu wychudzi nam cuchnąca niebieska maź, która ma rozjaśnić włosy o 4-6 tonów.


Mamusia nakłada mi ją na same odrosty. Przyznam szczerze, że nie jest to takie całkiem proste, ponieważ preparat na głowie delikatnie zasycha i łatwo można pominąć jakieś miejsca, w sumie rzadko się zdarza żebym miała idealnie pokryte włoski. :P

Po nałożeniu, skóra głowy lekko swędzi, ale da się to przeżyć.. :) 

Nie wiem, szczerze mówiąc, przez ile minut trzymam farbę na głowie. Zawsze obserwuję bacznie to, co się dzieje z odrostami i zmywam, kiedy widzę, że nadszedł odpowiedni czas. Zagapienie się mogłoby zaszkodzić włosom.

Przy zmywaniu używam zawsze niebieskiego szamponu tej samej firmy, ponieważ zaraz po rozjaśnieniu włosy przy nasadzie są bardzo żółte. Następnie używałam zawsze swojej odżywki. Wczoraj postanowiłam jednak przetestować dla Was tej załączonej do opakowania. Włosy po jej zmyciu są mega wygładzone. Czuć, że jest napakowana silikonami, jednak po rozjaśnianiu są nam one bardzo potrzebne.. :) W domu mam pełno tych saszetek, musiałabym je w końcu zużyć. :))

A teraz najważniejsze, czyli efekty. Zdjęcia przed mogą niektórych zgorszyć, więc zwijam post w tym momencie.

wtorek, 26 lutego 2013

Błysk i mat z Essence na ustach

Wczoraj pokazywałam zakupione przeze mnie dwa produkty z Essence z serii Stay - jeden błyszczący i jeden matowy. Dzisiaj dokładniej je zaprezentuję.
Nie jest to jednak recenzja, bo jednego z nich używałam wcześniej tylko kilka razy (za niedługo ją już pewnie napiszę), a drugi będzie musiał poczekać na użycie, aż schudnę i znowu zacznę się malować (wiem, jestem dziwna).


Na powyższym zdjęciu widać różnicę w aplikatorach. Matowa wersja ma tradycyjną gąbeczkę, a błyszczyk charakterystyczny, trochę gumowaty. Szczerze mówiąc, wolę zwykłe aplikatory, ale jakoś specjalnie mi ten dziwak nie przeszkadza.

Jak wspominałam wczoraj oba kosztują 8,99 zł i mają po 4 ml.

Kolorów opisywać nie będę, bo na zdjęciach dobrze je widać.


A teraz czas na najważniejszą część, czyli prezentację na ustach! :)





tak wygląda zaraz po nałożeniu...

... a tak po odciśnięciu ust w chusteczkę
Czerwienią pomalowałam się po przyjściu ze szkoły, potem zrobiłam sobie obiad i postanowiłam sprawdzić, jak będzie wyglądać, po jego zjedzeniu. Niestety starła się od środka, a na zewnątrz była dalej intensywna.
Na szczęście ja nigdy nie jadam niczego na mieście, a picie jej nie rusza. Poza tym każda szminka, jaką mam nie wytrzymałaby tej próby. Zawsze można poprawić, prawda?

I jak się podobają? Skusiłam kogoś na zakup?

Buziaki,
Karo.

poniedziałek, 25 lutego 2013

Tyci tyci haul

Hejka!
Do niedawna w mojej szafie Essence w Super-Pharm nie było błyszczyków z serii Stay With Me, dlatego swój pierwszy jego egzemplarz kupiłam dopiero przy okazji wizyty w Naturze, do której rzadko mi po drodze. Wybrałam wtedy kolor My Favorite Milkshake. Wzięłam go na ferie i mojej siostrze się on bardzo spodobał, a że ona nie ma za bardzo dostępu do podwójnych szaf Essence, to oddałam jej go (był prawie nieużywany).
Dzisiaj, na chwilę wstąpiłam do mojej ulubionej drogerii i byłam w szoku! Po pierwsze, szafa była świeżo uzupełniona, po drugie pojawiła się limitka Vintage District, a po trzecie, pojawiły się błyszczyki Stay With Me oraz nowość - matowe Stay Matt Lip Cream!
Widziałam u kilku dziewczyn prezentacje wersji fuksjowej, sama raczej myślałam nad zakupem któregoś z jasnych kolorów. W SP zdecydowałam się jednak na ciemniejszą wersję, a jako że lepiej mi w czerwieniach niż różach, wybrałam kolor 04 Silky Red. Odkupiłam również błyszczący My Favorite Milkshake i pognałam go kasy, a zapłaciłam jedynie 18 złotych bez dwóch groszy.

Oba mają taką samą pojemność (4 ml), cenę (8,99 zł), wyprodukowano je w tym samym kraju (POLSKA!), a różni je czas do spożycia po otwarciu (błyszczyk 12 miesięcy, matowy 6).

Nie wiem, kiedy pojawi się recenzja, bo ostatnio mam focha na samą siebie i uznałam, że dopóki nie doprowadzę się do zadowalającego mnie wyglądu, to nie będę się malować. Prezentację mogę przygotować za to już za niedługo, jeśli oczywiście Was to interesuje (w sumie to nie widziałam jeszcze u nikogo tego czerwonego).


I to tyle.

EDIT: Dopiero teraz spojrzałam na rachunek (przy kasie nawet pani nie słuchałam, od razu dałam jej kartę) i patrzę, że za Stay with me zapłaciłam 3,99 zł zamiast 8,99, jak było napisane na szafie. Na rachunku mam informację, że dostałam rabat - 5 zł, ale dlaczego, to nie wiem... :) MIŁO :D

Buziaki,
Karo.

niedziela, 24 lutego 2013

Złoto za 5 złotych

Witam Was po długiej przerwie. Mój pobyt w Zielonej Górze się trochę przedłużył, tam nie miałam możliwości stworzenia żadnych notek, dlatego dopiero dzisiaj wracam z wpisem. Na szczęście z Waszymi jestem na bieżąco.

Podczas jednej z wizyt w Focusie, w H&M znalazłam wyprzedawane lakiery za 5 zł. Jak wiecie, lubię złoto, a mój poprzedni lakier ma trochę chłodniejszy jego odcień, dlatego decydowałam się je zakupić


Wcześniej ten zestaw kosztował 15 zł bez grosza. Znajdują się w nim dwa lakiery, każdy o pojemności 7 ml. Jeden z nich to ciepłe, lekko stare złotko, a drugi to raczej top coat - drobny brokat, którego koloru nie umiem nazwać (przepraszam :*).


Do pełnego pokrycia paznokci złotym lakierem potrzeba dwóch cienkich jego warstw. Już pierwsza jest dosyć kryjąca, jednak druga to taka wisienka na torcie. Dodatkowo na kciuki i palce serdeczne nałożyłam jedną warstwę brokatu. Nie zmienia on diametralnie wyglądu paznokcia - jest bardzo delikatny.

Co do trwałości, to na razie się nie wypowiem. Bowiem miałam raz samo złotko już na pazurkach, jednak w ZG robiłam wiele prac domowych bez rękawiczek, przez co ocena byłaby nieobiektywna. Później dopiszę.

Zapomniałam dodać, że lakiery bardzo szybko wysychają, mimo tylu warstw nie musiałam długo czekać.

A tak wyglądają na pazurkach:



I jak Wam się podoba to duo? :)

Buziaki,
Karo.