piątek, 27 lipca 2012

Komu w drogę?

Dzisiaj ciężki dzień, gdyż muszę się do końca spakować i już o 19 20 opuszczam moje miłe mieszkanko w celu udania się nad morze. Dawno nie byłam nad Bałtykiem, ostatnio 5 lat temu. Mam nadzieję, że pogoda nam dopisze. :)
Wczoraj, malując się na spotkanie z przyjaciółką, zainspirowałam się ostatnim makijażem kleopatre. Niebieski cień zastąpiłam fioletowym, który lepiej pasuje do moich oczu (poza tym niebieskiego nie mam :P). Od razu mówię, że nie umiem się zbyt dobrze malować cieniami i jeśli zawiodłam autorkę, z góry przepraszam.



A tak wyglądała całość:


Do makijażu użyłam cieni z NYC, złotego cienia z My Secret na mokro, eyelinera w żelu z Wibo, tuszu i paletki do brwi z Essence , podkładu z Maybelline, pudru z Miss Sporty, różu z Bell oraz pomadki ochronnej z Isany (edycja limitowana o zapachu owoców leśnych). 

Oprócz tego, dzisiaj zrobiłam swoje pierwsze ombre na paznokciach. Użyłam tych samych lakierów, o których wspominałam w poprzednim wpisie. Wiem, że nie wyszło idealnie, ale zależało mi na czymś trwalszym i ciekawym na wyjazd. Jak na pierwszy raz, wydaje mi się, że poszło całkiem okej.


W takim razie, lecę się dalej szykować do wyjazdu.
Jak wrócę, wrzucę kilka zdjęć.

Buziaki,
Karo

środa, 25 lipca 2012

Tusz Essence

Witam!
Wróciłam już w niedzielę wieczorem, ale przez ostatnie dwa dni nadrabiałam braki blogowe, youtubowe i towarzyskie, więc nie miałam czasu nic sama napisać. :)
Obiecałam, że będę wstawiać "recenzje" moich sprawdzonych codziennych kosmetyków. Po podkładzie przyszła pora na tusz do rzęs.



Mascary Get Big Lashes Volume Curl firmy Essence używam od początku kwietnia. To moje drugie opakowanie, więc myślę, że mogę się na jej temat już wypowiedzieć.
W sumie to nigdy nie miałam kłopotów z tuszami. Każdym umiałam osiągnąć całkiem teatralny efekt, którego jestem fanką. Do niedawna nie malowałam oczu niczym poza tuszem, teraz też się tak zdarza, choć rzadko, może dlatego lubię mocno podkreślone rzęsy. W tym tuszu skusiła mnie cena (10zł) i duża pojemność. Słyszałam też ogólną opinię, że tusze Essence są dobre, więc postanowiłam spróbować. 

przepraszam za jakość zdjęcia, na aparacie jakoś wyglądało, a robiłam je wczoraj i nie miałam już lepszego

Tusz na dużą szczoteczkę, do której się trzeba przyzwyczaić, aby nie ubrudzić sobie powiek. Po kilku użyciach opanowałam tę technikę. Ogólnie, mascara spełnia swoje zadania. Pogrubia i wydłuża moje rzęsy, co będziecie mogły zobaczyć zaraz na zdjęciach. Czy podkręca? Nie wiem, moje rzęsy są ogólnie dosyć zawinięte i nigdy nie miałam z tym problemu. Na wersję podkręcającą skusiłam się z tego powodu, że ten "bananek" lepiej pasuje do naturalnego kształtu rzęs niż prosta szczoteczka.

Przed i po (dwie warstwy):

Oczywiście tusz ma swoje wady. Przez dosyć duży otwór na szczoteczkę nabiera się zbyt dużo tuszu. Na samym otworku również się zbiera i zasycha. Mimo dużej pojemności jest mało wydajny. Po dwóch miesiącach nie miałam już czego używać (zazwyczaj tusz starczał mi na ok. 3 miesiące, chyba, że był wyjątkowo mały). Wydaje mi się, że to również wina zbyt dużego otworku, przez co zawartość szybciej wyschła. Mimo tego, jestem zadowolona. Za taką cenę... :)

Polecam go osobom, które lubią tradycyjne duże szczoty i wyrazisty efekt na rzęsach



piątek, 6 lipca 2012

Do widzenia!

Dzisiaj wieczorkiem opuszczam mój ukochany Śląsk i jadę do mojego domku na wsi w województwie świętokrzyskim. Dlatego też ogłaszam przerwę w blogowaniu na jakieś 1,5 tygodnia. Wtedy znów wyjadę do Zielonej Góry, ale tam mam dostęp do internetu, więc powinnam coś pisać.

Wczoraj wybrałam się na miasto w celu odwiedzenia sklepów, w których dawno nie byłam. W Pepco kupiłam koszulę za 29,99 zł, pilniczki za 2,99 i cienie z NYC za 9,99 zł. Wiem, że nie mam brązowych oczu, ale zestaw mi się spodobał, lubię fiolet na powiece. W Rossmanie wzięłam jakiś top coat z Wibo (nie miałam żadnego), a w zwykłej drogerii dwa lakiery z Golden Rose i róż z Bell. Oczywiście wymalowałam się wczoraj nowymi lakierami i niestety ten zielony mi trochę zbąbelkował, ale to moja wina, bo nałożyłam za grube warstwy i nie odczekałam aż do końca wyschnie. Wieczorem mama zafarbowała mi odrosty i jestem już w pełni gotowa na wyjazd i odpoczynek.

Oto moje zakupy:


Nie umiałam się powstrzymać i już dzisiaj musiałam ubrać koszulę i pomalować się resztą. Zaznaczam, że dopiero się uczę i nie mam wielkich umiejętności. 


Spodenki zrobiłam, odcinając z moich starych kochanych spodni z Bershki nogawki, gdyż i tak były przedarte już w kroku, wymęczone i trochę za duże. Na lato w sam raz. Na paznokciach u stóp mam drugi z nowych lakierów.

Życzę Wam mile spędzonego czasu, czy to na wyjeździe, czy w w domu!

Karo



wtorek, 3 lipca 2012

Affinitone - mój podkład

Uznałam, że nie będę Was dręczyć nudnymi outfitami i pseudo makijażami, bo nie jestem w tym najlepsza. Dlatego też postaram się zrecenzować w najbliższym czasie moje ulubione produkty, które używam codziennie. Na pierwszy ogień idzie mój podkład - Affinitone w odcieniu 09 Opal Rose firmy Maybelline.

Pierwszy zakupiłam go na święta Bożego Narodzenia i używałam codziennie aż do świąt Wielkanocnych, kiedy to kupiłam drugi egzemplarz. W pierwszej tubce jeszcze 'coś' jest i noszę ją w torebkach, gdybym musiała poprawić to i owo. Koszt takiego podkładu to około 25 złotych, jednak często można go dorwać w promocjach za jakieś 20 albo i mniej.

Mój egzemplarz, jak już wspominałam, jest w kolorze 09 Opal Rose, jeśli się nie mylę to drugi z najjaśniejszych odcieni. Ja jestem dosyć blada, więc myślę, że dla totalnych bladziuchów, najjaśniejszy będzie dobry. Za to plus dla firmy, bo często najjaśniejsze odcienie są za ciemne dla większości populacji.
Moim problemem jest fakt, że oprócz tego, że jestem blada, to bardzo żółta, a dla osób z tak ciepłym odcieniem cery, ten kolor jest zbyt różowy. Niestety bardziej żółte odcienie są dla mnie zbyt ciemne... W takim razie wolę być bardziej różowa, niż mieć zbyt ciemny podkład. Jednak, gdy ta tubka mi się skończy, sprawdzę inne odcienie albo poszukam czegoś innego, bo niekiedy nie czuję się z tym różem dobrze.

Poza tym, podkład jest dla mnie świetny. Niektórzy nie lubię jego "rzadkości", gdyż niekiedy się wylewa i trzeba uważać przy wydobywaniu go z opakowania. Po jakimś czasie można się do tego przyzwyczaić i opanować dawkowanie. Dzięki temu, jest bardzo wydajny, nie potrzeba dużo na pokrycie całej buzi + kolejnej warstwy na pojedyncze niedoskonałości. Ilość ze zdjęcia to wręcz za dużo, jak na mnie.


Dalsza część wpisu jest dla odważnych, gdyż pokażę, jak sprawuje się na mojej twarzy.