Robię to co 5-6 tygodni, zależnie od tego, czy mam jakąś ważną okazję, gdzie wypada dobrze wyglądać. Niestety muszę używać do tego celu rozjaśniacza, gdyż farby rozjaśniają mi włosy do blondu, który jest ciemniejszy niż ten na reszcie głowy (widać to przy tym wpisie).
Używam do tego zawsze rozjaśniaczy z Joanny. Poleciła mi je koleżanka, która swojego czasu biegała z samodzielnie zrobioną platyną na głowie. Kupuję je w sklepie spożywczym pod moim blokiem za 8,10 zł. Widziałam je taniej w supermarketach, ale rzadko w nich bywam (to wszystko przez bliskość Lidla).
W opakowaniu znajdują się
- 9% utleniacz w kremie,
- proszek rozjaśniający,
- rękawiczki,
- instrukcja obsługi,
- maseczka.
Ta wersja jest moją ulubioną, bo niektóre rozjaśniacze mają utleniacz w postaci wodnej, którą trudniej się rozrabia.
Po zmieszaniu wychudzi nam cuchnąca niebieska maź, która ma rozjaśnić włosy o 4-6 tonów.
Mamusia nakłada mi ją na same odrosty. Przyznam szczerze, że nie jest to takie całkiem proste, ponieważ preparat na głowie delikatnie zasycha i łatwo można pominąć jakieś miejsca, w sumie rzadko się zdarza żebym miała idealnie pokryte włoski. :P
Po nałożeniu, skóra głowy lekko swędzi, ale da się to przeżyć.. :)
Nie wiem, szczerze mówiąc, przez ile minut trzymam farbę na głowie. Zawsze obserwuję bacznie to, co się dzieje z odrostami i zmywam, kiedy widzę, że nadszedł odpowiedni czas. Zagapienie się mogłoby zaszkodzić włosom.
Przy zmywaniu używam zawsze niebieskiego szamponu tej samej firmy, ponieważ zaraz po rozjaśnieniu włosy przy nasadzie są bardzo żółte. Następnie używałam zawsze swojej odżywki. Wczoraj postanowiłam jednak przetestować dla Was tej załączonej do opakowania. Włosy po jej zmyciu są mega wygładzone. Czuć, że jest napakowana silikonami, jednak po rozjaśnianiu są nam one bardzo potrzebne.. :) W domu mam pełno tych saszetek, musiałabym je w końcu zużyć. :))
A teraz najważniejsze, czyli efekty. Zdjęcia przed mogą niektórych zgorszyć, więc zwijam post w tym momencie.
Po (zdjęcie w świetle sztucznym już niestety, na żywo nie są takie żółte :)):
Rozjaśniacz to ostateczność, więc jeśli nie musicie go używać i zwykłe farby rozjaśniają wasze włosy, to nie sięgajcie po niego. Jeśli jest inaczej, polecam ten, ponieważ krzywdy mi nie robi. A używam go od ponad roku.
Buziaki,
Karo.
Kiedyś rozjaśniałam... Kolor mi się podobał, ale to była największa krzywda jaką zrobiłam moim włosom. Skutki widzę do dziś, mimo że mam już calutkie 'swoje'. Niestety włosy straciły przez niego pigment i teraz mam głowę pół na pół, tzn. ciemniejsze u góry a jaśniejsze niżej. Nikt mi nie chce wierzyć,że oba kolory są 'moje' a nie farbowane.. :D
OdpowiedzUsuńMoje włosy są chyba bardzo odporne, bo dobrze się trzymają :))
UsuńWidzisz, mieścisz się w ombre trendzie! :)
Ja jak rozjaśniałam swoje włosy to na odrosty wystarczyła mi tylko farba rozjaśniająca z wellatonu 12/1 i efekt miałam taki sam jak u ciebie po rozjaśniaczu, a naturalne włosy też mam w podobnych kolorze co ty :)
OdpowiedzUsuńMoje widocznie są bardziej odporne na farbowanie, bo już dwa razy próbowałam farbami rozjaśniającymi i nie wychodziło. :(
UsuńJa kiedys farbowalam bardzo jasnym platynowym blondem z Garniera ale mam naturalne wlosy jasniejsze od Twoich o wiele:) I nie wiem czy odwazylabym sie uzywac rozjasniacza z joanny bo slyszalam ze sa straszne i strasznie pala wlosy:(
OdpowiedzUsuńPewnie jakbym ja długo trzymała lub nakładała na całość, byłoby podobnie. :)
UsuńMi nawet na tym zdjęciu,które nie wyszło odcień się podoba :)
OdpowiedzUsuńefekt jest i to świetny, marzę o blondzie :)
OdpowiedzUsuńTo nie czekaj, tylko rób! :)
UsuńJa farbuję włosy już dosyć długo ale sama nadal nie umiem farby nałożyć tak dokłądnie i zazwyczaj proszę o to mamusię :P
OdpowiedzUsuńja innych ufarbować umiem, samą siebie na całe włosy też, ale odrosty to już inna sprawa. :)
UsuńFaktycznie szybko rosną. A efekt fajny ;)
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
UsuńFaktycznie szybko rosną Ci włosy :) Najważniejsze że jesteś zadowolona i nie musisz wywalać sporej kasy na farbowanie przez fryzjerkę :) Ja przez to sobie darowałam farbowanie ;)
OdpowiedzUsuńHyhy ma to plusy i minusy.. :P ja nie wyobrażam sobie powrotu do naturalnych włosach, nie czułam się w nim dobrze, jest nijaki i ja w nim nijako wyglądałam.
Usuńdzięki :)
OdpowiedzUsuńefekt-świetny ;D
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie farbowałam włosów i na razie nie planuję :)
zapraszam,u mnie ROZDANIE.
http://nutellaaa-lover.blogspot.com/2013/03/moje-pierwsze-rodzanie.html
jakbym się dobrze czuła w swoim naturalnym kolorze, też bym nie farbowała. :))
UsuńU mnie niestety takie domowe zabiegi nie kończą się dobrze :/ Muszę oddawać moje włosy w ręce fryzjerki :/
OdpowiedzUsuńszkoda szkoda :(
Usuńgratuluję wytrwałości, jak dla mnie farbowanie na blond to najmniej wdzięczne farbowanie :/ wiem, bo przeszłam to i nigdy więcej!
OdpowiedzUsuńJuż dawno nie farbuję włosów, ale ostatnio naszło mnie na ombre, pierw robiłam u fryzjera, to były rudawe, a ja chciałam blond, więc sięgnęłam po ten rozjaśniacz. Włosy faktycznie trochę bardziej blond, ale nie jestem do końca zadowolona... I trudno mi orzec czy to wina tego rozjaśniacza, czy "historii" moich włosów ;)
Na naturalnym Ci nie chwyciło? Na farbowanych, to wiadomo, ale wnioskuję, że masz naturalne (napisałaś, że już dawno nie farbujesz). To dziwne, może po prostu masz jakoś odporne? :)
UsuńTekst " Zdjęcia przed mogą niektórych zgorszyć, więc zwijam post w tym momencie." mnie rozwalił i musiałam zajrzeć co jest dalej :)
OdpowiedzUsuńTeż rozjaśniam włosy, ale farbami :)