środa, 31 października 2012

Jesienne ciasto marchewkowe

Co prawda, ja słodyczy nie jadam, ale w kuchni siedzieć lubię i dla innych pichcić też. Dlatego z racji dużej ilości marchewki w moim domu, brzydkiej pogody i złego humoru moich rodziców, postanowiłam upiec szybkie ciasto, które swoim cynamonowym zapachem szybko rozgrzało atmosferę.
Pewnie wiele z Was je zna, ale ja przytoczę tu wersję przepisu, którą sama stosuję.


Przepis gdzieś kiedyś znalazłam, ale trochę go zmodyfikowałam - "odcukrzyłam" i "odtłuściłam". Niżej ta moja zmieniona wersja. Podana ilość wystarczyła na dosyć sporą prostokątną blaszkę, jednak ciasto było całkiem niskie (w czasie pieczenia rośnie, więc nie przeraźcie się, jeśli na dnie blaszki warstwa nie będzie gruba!). Możecie zawsze użyć mniejszej (teraz w sumie same mniejsze blaszki robią) i wtedy kawałki będą wyższe.

A potrzebujemy:
  • 3 jajka,
  • 0,5 szklanki cukru,
  • 0,5 szklanki oleju,
  • 2 szklanki mąki,
  • 2 łyżeczki cynamonu (ja daję bardzo kopiaste),
  • 2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia,
  • 2 płaskie łyżeczki sody oczyszczonej,
  • 0,5 kg marchewki startej na małych oczkach


Najpierw należy dokładnie zmiksować jajka z cukrem. Gdy już powstanie piana, trzeba dodać mąkę, olej, cynamon, proszek, sodę i dalej miksować, aż masa się połączy. Później wystarczy już tylko wsypać startą marchewkę (nie przeraźcie się jej ilością), dokładnie wymieszać i wylać na blaszkę.
Ciasto piekłam w piekarniku z termoobiegiem w temperaturze 150 stopni. Nie wiem dokładnie ile, ponieważ zawsze robię na oko, często kontroluję i sprawdzam patyczkiem. Ten nigdy nie będzie całkiem suchy, bo marchewka oddaję trochę wilgoci.
Niektórzy robią polewę z serka waniliowego, ja zazwyczaj posypuję je cukrem pudrem. Raz oblałam je roztopioną białą czekoladą i posypałam orzechami. Wydaje mi się, że też pasuje, choć wtedy nie kosztowałam.
Przepis jest prosty i szybki, a ciasto wychodzi naprawdę lekkie. Dla wszystkich wielbicieli cynamonu, idealne. Według mnie świetne na jesień.

Zrobiłam Wam smaka?

Karo

poniedziałek, 29 października 2012

Nie wpuszczać mnie do sklepów!

Nie miałam grosza przy duszy, dlatego postanowiłam pożyczyć od tatusia, żeby w razie "czegoś bardzo fajnego", móc sobie to coś kupić. Myślałam bardziej w tym wypadku o kosmetykach, ewentualnie jakiejś promocyjnej biżuterii.
W piątek, zamiast do szkoły, wybrałam się do Agory, by kupić już sukienkę na studniówkę (jej jednak na razie nie pokażę:P). Wstąpiłam też do Tally Weijl. Promocje są tam niesamowite. Już chciałam brać kolczyki i naszyjnik, ale zobaczyłam taki fajny sweter i spodnie... (widać tutaj KLIK), że poszłam przymierzyć. I w końcu kupiłam te drugie. Kosztowały całe 49,99 zł. Żal było nie brać.
Jednak z pożyczonych pieniędzy już nic mi nie zostało i znów jestem bez grosza.


Paseczek był w zestawie i przekonał mnie do nich ostatecznie. Nie miałam wcześniej "normalnych" spodni z guzikiem i zamkiem, więc tym bardziej mnie cieszą. Szkoda, że na resztę nie mogłam sobie pozwolić. Ale odbiję sobie po urodzinach.

Karo

niedziela, 28 października 2012

Last week... 3








  1.  Nowe i ciepłe zakolanówki z Lidla, w sam raz na zimę.
  2. KalafiorLOVE.
  3. Krzyżówki w Agorze zamiast polskiego w szkole.
  4. Zgadnijcie co kupiłam: sweter czy spodnie?
  5. Ciacho marchewkowe dla rodzinki.
  6. It's okay! Czyli umilanie sobotniego wieczoru.
  7. Sobota.
  8. Niedziela.


Jak mi minął tydzień? Tradycyjnie szybko i nieintensywnie. Pogoda sprawia, że wolę siedzieć w domu i leniuchować. Lubię to. Dużo jazd w weekend. W we wtorek już jadę do siostry do Zielonej Góry na długi weekend. Szykuje się całkiem przyjemnie.




piątek, 26 października 2012

Oh So Special po raz 3

Nie przepadam za niebieskim kolorem na moich powiekach, ale jednego dnia miałam ochotę ma "mocniejszy" makijaż do szkoły i jakoś do tej mrocznej aury najbardziej pasował mi właśnie ten cień.


Kolory trochę zjedzone, na żywo makijaż był dużo dużo intensywniejszy.

Użyte kolory: The Mail, Glitz, Celebrate.


Ostatnio kupiłam w końcu bazę pod cienie. Wybrałam tę z Virtual. Trochę tępo się ją nakłada, ale po jej nałożeniu cienie trzymają się mocno cały dzień (niekiedy po południu już lekko się rolowały). Potestuję dłużej i na pewno napiszę dokładniejszą recenzję.

Jak Wam się podobają takie cienie do moich zielonoszarych oczu? Myślicie, że pasują?

Karo


czwartek, 25 października 2012

Ziaja, bloker

Jak pewnie zauważyłyście, dużo lepiej recenzuje mi się kolorówkę, bo pielęgnacja to sprawa bardzo indywidualna. Jednak myślę, że bohater dzisiejszego posta to kosmetyk wzbudzający skrajne odczucia u innych, dlatego postanowiłam dodać na jego temat swoje trzy grosze.

teraz opakowanie wygląda inaczej

W przeciwieństwie do większości osób z tego świata, kupując go, nie czytałam wcześniej opinii (wtedy nie czytałam blogów), nic o nim wcześniej nie słyszałam. Szczerze mówiąc, wzięłam go przez przypadek. Po prostu mój poprzedni antyperspirant się skończył, a ja w Rossmanie wzięłam tego. Widziałam napis 'bloker' (ślepa nie jestem tak do końca:P), ale myślałam, że to zwykły antyperspirant, tylko o mocniejszym działaniu. Dopiero w domu przeczytałam co producent napisał na opakowaniu.

Ogólnie nie mam wielkiego problemu z potliwością. Gdy zaczynałam dojrzewać, było gorzej, krępowałam się nosić kolorowe ubrania itp. W liceum jakoś wszystko się unormowało i zwykły Fa mi wystarczał (choć wcześniejsza trauma została i dalej obawiałam się mokrych plam).

Trochę bałam się go zaczynać, ale spróbowałam i... NIE ŻAŁUJĘ. Tak, jak na opakowaniu, najpierw 3 dni z rzędu, potem około co 3-4 (różnie bywa, jak mi się przypomni, to smaruję) na noc, na umytą skórę. Przy pierwszych użyciach skóra mnie swędziała, ale dało się wytrzymać, teraz nie odczuwam żadnego dyskomfortu.

Na opakowaniu napisano, żeby nie używać po depilacji. Ja należę do totalnych nieważliwców i zdarzyło mi się nałożyć go kilka sekund po ogoleniu pach. Nic mi się nie stało, jedynie trochę swędziało. Zazwyczaj staram się jednak wydepilować rano i wieczorem już nic nie swędzi. :)

U mnie się sprawdza, zapomniałam co to znaczy pocić się, mogę nosić wszystko bez skrępowania. Nawet po jeździe rowerem i w ciągu wielkich polskich i bułgarskich upałów, moja skóra była sucha. Używam go prawie od roku i ciągle jest go dużo w opakowaniu. Jeśli kiedyś mi się skończy (:P), to kupię następny. Jego cena to ułamek kwoty, którą musimy wydać na apteczne blokery, a działanie jest świetne. Porównać nie mogę, ale nawet nie chciałabym sprawdzać. 

Tyle się nagadałam, a nie napisałam podstaw. W opakowaniu znajduje się 60 ml płynnego produktu. Można go dostać w wielu aptekach i drogeriach za około 7 zł (choć ja chyba płaciłam mniej, ale może zdrożał). Ma wodnistą konsystencję i delikatny zapach, który jednak na skórze nie jest wyczuwalny.

Nie ma co więcej pisać, uważam, że jeśli ktoś ma z tym problem, powinien spróbować. Jeśli nie będzie odpowiadać, to trudno, 7 zł to nie majątek, a może się sprawdzi? Ja już nie wyobrażam sobie bez niego życia.

Tyle ode mnie, podzielacie moje zdanie?


Karo

wtorek, 23 października 2012

Szara jesień

Po tym, jak dwa jesienne lakiery mnie zawiodły (klik, klik), przyjrzałam się uważnie mojemu małemu zbiorkowi szklanych buteleczek i wygrzebałam z koszyczka jasną szarość. Pomyślałam, że się nada. Nie jest ciemna, ale zdecydowanie pasuje do obecnej pory roku.

Przepraszam za małe uszkodzenie środkowego palca, ale 5 sekund po nałożeniu topa, zahaczyłam ręką o biurko i nie chciało mi się już wszystkiego zmywać, gdyż wgniecenie nie rzucało się w oczy. 

Jako, że dawno nie robiłam żadnych wzorków, a robić lekcji mi się nie chciało, postanowiłam się pobawić moim ciężkim przyrządem dentystycznym, którym tworzę wszelkie udziwnienia na paznokciach. Nie jestem specjalistą od ozdabiania, ale kropki akurat potrafię, więc od czasu do czasu można.

Sam szary lakier pochodzi ze starej limitki Essence - nail art twins i nazywa się 02 romeo. Kupiłam go, kiedy Julii już nie było, dokładnie w lutym po przecenie w Naturze. Butelka zwiera 7 ml całkiem gęstego produktu, który jednak łatwo rozprowadza się na paznokciach. Pędzelek nieduży, ale wygodny. Do krycia wystarczy jedna warstwa (tyle mam na powyższym zdjęciu). Ta jedna warstwa nie schła jakoś specjalnie szybko, w porównaniu z lakierami ze stałej oferty firmy. Jednak, jako, że nie trzeba malować drugiej, robienie mani z użyciem jedynie tego koloru nie trwa długo.

Kropki zrobiłam nudziakiem z Wibo, a potem pokryłam wszystko po dokładnym wyschnięciu topem tej samej firmy. Całość trzymała się na paznokciach bardzo mocno, nosiłam ją przez 8 dni. Mogłabym nawet trochę dłużej, ale końcówki były lekko starte, odrost widoczny i najzwyczajniej w świecie miałam ochotę na coś nowego.



Co myślicie o szarościach?
Lubicie tworzyć jakieś wzorki?

Karo

poniedziałek, 22 października 2012

Kocham złoto!

Dzisiaj makijaż z poprzedniego wpisu, które spodobał się kilku z Was. :)

Ostatnio wszystkie makijaże, które tu pokazywałam, były wykonane w pełni paletką Oh So Special firmy Sleek. Sporo jej używam, ale mam jeszcze kilka cieni, oprócz niej. Trochę brakuje mi w niej złotego cienia, dlatego często wspomagam się delikatnym z My Secret. Dlatego dzisiaj makijaż wykonany za pomocą połączonych sił cienia i paletki.

Mam bardzo ciepły odcień skóry, jestem wręcz żółta. Kiedyś lubiłam srebro (np. w biżuterii), ale dzisiaj najlepiej czuję się w złotych odcieniach. Dlatego na mojej powiece taki kolor gości często w delikatnym makijażu, ale w tym mocniejszym też. Dzisiaj pokażę siebie w "ostrzejszej" wersji.


W tym makijażu użyłam, wyjątkowo, więcej niż tylko dwóch cieni! To w moim przypadku rzadkość.
Na bazę nałożyłam beżowy matowy cień, żeby łatwiej się rozcierało. Następnie złoty na całą powiekę, jasny matowy brąz w załamaniu i zewnętrznym kąciku, później czarnym cieniem namalowałam kreskę, którą na końcu roztarłam ciemniejszym perłowym brązem. Nałożyłam go również na połowę dolnej powieki. 

Nie wiem, czemu aparat tak zjada kolory, na żywo makijaż był całkiem mocny i rzucający się w oczy, ale cóż... 

Napiszę jeszcze na temat swoich przemyśleń. Dużo dziewczyn (na yt czy blogach, z których się uczę) podczas makijażu cieniami, używa również eyelinera. Następnie go rozciera lub pozostawia ostrzejszą kreskę. Mnie to po prostu nie wychodzi! Gdy próbowałam rozcierać, przejście w dalszym ciągu było zbyt ostre (może to wina, że mam za miękkie pędzelki?). Druga opcja też mi jakoś nie pasuje. Choć u innych makijaż z wyraźną kreską mi się podoba, to na mnie jakoś już mniej, dlatego zawsze decyduję się albo na sam liner (ewentualnie z czymś lekkim pod spodem), albo na same cienie. Tutaj spróbowałam namalować kreskę cieniem i wiem, że w przyszłości, jeśli będę chciała delikatnie zaznaczyć linię rzęs, zrobię to w taki sposób. Ten z OSS jest bardzo mocno napigmentowany i świetnie się nim maluje.

A tutaj mały bonusik w postaci mojej twarzy, bo dawno się nie widziałyśmy :P 


Całuję,
Karo



niedziela, 21 października 2012

Last week... 2





1,2 - IKEA day.
3,4 - Piękna złota jesień.
5 - Wystrojona na niedzielę.
6 - Ukochany sklep.

Co się u mnie działo?
Cały tydzień starałam się spędzić z moją ukochaną siostrą, która już niestety dzisiaj mnie opuściła. Na szczęście wybieram się do niej na najbliższy długi weekend.
Na jazdach już coraz lepiej, wczoraj np. przejechałam się aż do Gliwic! W tym tygodniu mam zamiar jeździć dużo więcej, mam nadzieję, że z pozytywnym skutkiem.

Wracam do intensywnego nicnierobienia. Całuję i życzę miłego tygodnia.

Karo


sobota, 20 października 2012

Ciepły outfit

Jak obiecałam, w dzisiejszym outficie pokażę Wam kolejną kurteczkę/płaszczyk, którą kupiłam w SH rok temu za 25 zł. Ta pochodzi z Nexta i bardzo ją lubię. Jej jedyną wadą jest to, że guziki często odpadają i ciągle muszę je łapać i przyszywać, jednak warto.



Poza tym mam na sobie koszulkę i rękawiczki z Reserved, sweter z Vero Mody kupiony w SH, spodnie i wisiorek z Pepco, buty z Bootsquare, komin z Biedronki i torebkę z H&M.


Buszujecie po szperaczkach?

Karo

czwartek, 18 października 2012

Błyszczący Wibo Extreme Nails

Dzisiaj kolejny lakier, który kiedyś mi się bardzo lubiłam, potem przeczekał wiosnę i lato, a teraz mnie nie zachwyca już tam bardzo. A dokładnie wygląda tak:


Po raz kolejny numerek się starł, co strasznie denerwuje mnie w większości buteleczek z Wibo, ale no cóż... Sam lakier pochodzi z kolekcji Extreme Nails, kosztuje jakieś 5 zł, ma pojemność 9,5 ml i można go dostać w każdym Rossmanie. Łatwo się aplikuje, nie jest gęsty, do pełnego krycia potrzeba dwóch warstw. Pierwsza schnie szybciutko, druga trochę mnie zawiodła, i poodbijały mi się wzorki. Trwałość z tego, co pamiętam była przyzwoita. Ja po dwóch dniach go zmyłam, bo odbicia mnie denerwowały.
Sam kolor jest odrobinę ciemniejszy niż na poniższych zdjęciach. To coś pomiędzy ciemnym różem a fioletem z zatopionym delikatnym shimmerem. Na paznokciach wygląda trochę "żelowo". Z resztą same zobaczcie.


Zdawało mi się latem, że mam za dużo ciemnych kolorów na ciepłą porę roku. Teraz już nie wiem, czym malować paznokcie jesienią, skoro kolejny pewniak mnie trochę zawiódł. Coś mi się te gusta zmieniają.
A Wam jak się podoba?

Karo


środa, 17 października 2012

BU, Puder bambusowy (jedwab + owies)

Dzisiaj postanowiłam napisać kilka słów na temat pudru, którego używam już od kilku miesięcy. Wcześniej zawsze wykańczałam makijaż zwykłym prasowańcem, ale nie podobało mi się to, że łatwo było z nim przedobrzyć i wtedy odznaczał się na twarzy. Teraz zdarza mi się to rzadko (chyba, że w podróży lub gdy nie używam podkładu) i zazwyczaj sięgam po transparentnego sypańca. Do jego zakupu zachęciły mnie liczne pozytywne opinie, niska cena, duża pojemność oraz w 100% naturalny skład. Nie jestem maniaczką naturalnych kosmetyków, ale zawsze to jakiś plus.

A mowa o pudrze bambusowym z dodatkiem pudru jedwabnego i mączki owsianej z Biochemii Urody.


Obietnice producenta tutaj. :)

Jak nietrudno się domyślić zamawiałam go z powyższej strony za powyższą cenę, czyli 17,80 zł za 16,5 g. Dlaczego wybrałam tę wersję? Stosunek ceny do pojemności spośród pudrów bambusowych był najlepszy. Nie miałam konkretnych wymagań.

Dostałam już wersję w nowszym opakowaniu, co mnie bardzo cieszy, bo nie musiałam dokupować. Nie jest ono jakiejś specjalnie dobrej jakości, ale ma sitko i jeszcze jedną nakładkę, dzięki czemu nie ubywa mi go szybko. W skład zestawu wchodziło: pudełko z pudrem bambusowym, "probówka" z jedwabnym, woreczek z mączką owsianą oraz patyczek, dzięki któremu mogłam wszystko zmieszać.

Mieszanina ma postać białego, drobno zmielonego proszku barwy białej. Na twarzy nie widać już na szczęście tej bieli. Jej zadaniem jest dobre matowienie bez odcinania się na skórze i spełnia je w 100%. Mat, który daje, nie jest sztuczny i płaski. Utrzymuje się u mnie cały dzień. Wygląda naturalnie, choć ja nie nakładam pudru zbyt dużo (głównie utrwalenie korektora, czoło i pozostałości z pędzla na resztę buzi), gdyż moja cera nie przetłuszcza się jakoś specjalnie. Zgodnie z obietnicami, nie zapchał porów ani nie wysuszył mojej twarzy.

Nakładam go na duży pędzel bezpośrednio z sitka, a potem dokładnie strzepuję na zakrętce. Wtedy na mojej twarzy nie ma nadmiaru, a gdy potrzebuję dołożyć, to na zakrętce jeszcze go zostało. Nie bawię się w przesypywanie, bo pewnie więcej byłoby go dookoła, niż w zakrętce... :)

Ogólnie jestem zadowolona, polecam go jako utrwalacza makijażu i produkt mający zapewnić mat. Myślę, że tłuste cery również będą z niego zadowolone, zwłaszcza, że nie zapycha.

Jakie pudry są Waszymi ulubionymi?

Karo

wtorek, 16 października 2012

Nowe buty i wygrana

Jak już Wam wspominałam, w sobotę znalazłyśmy z siostrą super buty w Tally Weijl. Wygodne, na koturnie, w moim rozmiarze i to za całe 59 zł. Idealne na jesień! :)


Jak pewnie wiecie, Ziaja od pewnego czasu otwiera swoje sklepy firmowe na terenie całego kraju. Ostatnio na ich stronie zobaczyłam informację, że jeden z nich jest w Agorze. Bardzo się zdziwiłam, gdyż jestem w tej galerii po kilka razy w tygodniu (nie przez zakupoholizm!) i nie zauważyłam go wcześniej. Weszłyśmy tak z siostrą. Kupiła sobie krem do twarzy z serii med. Dodali do niego balsam do ciała. Oprócz tego wzięła krem pod oczy. Zapłaciła za wszystko 22,50 zł i dostała cały zestaw 7 próbek! Bardzo miło z ich strony.


A ja jeszcze pochwalę się wygraną u Belli. Iza dorzuciła jeszcze dodatkowo balsam, rybki i 3 próbki do włosów. Dziękuję!



Teraz spadam jeździć autem w deszczu. Jestem przerażona!


Karo

poniedziałek, 15 października 2012

Idealna różowa szminka - Rimmel 16

O bohaterce dzisiejszego wpisu już odrobinę wspominałam, ale dzisiaj poświęcę jej większą uwagę, bo zdążyłam ją już dokładnie potestować i uważam, że może zwrócić również Waszą uwagę. A mowa o szmince z serii Kate Moss firmy Rimmel w kolorze 16.


Długo nad nią myślałam, ale ostatecznie przekonała mnie moja makijażowa guru - Katosu, która ma podobną karnację do mnie i ten kolor wyglądał na niej bardzo ładnie. Do tego trzeba zapłacić za nią jedynie 16,99 zł, więc ładnie uśmiechnęłam się do mamusi pewnego dnia i trafiła do mojego pudełeczka z kosmetykami.

Opakowanie tradycyjne dla szminek z serii Lasting Finish, różni się jedynie tym, że jest matowe i ma napis "Kate". Solidne, nie otwiera się i ładnie prezentuje.

Podbiła moje serce od razu. Dla mnie to idealny odcień różu. Ciepły, trochę cukierkowy, delikatny, ale nie barbiowy i tandetny. Nigdy wcześniej nie umiałam znaleźć szminki w tak ładnym odcieniu. Większość wyglądała przy mojej żółtej cerze tanio i chamsko. 

Odkąd ją mam, używam bardzo często. Nigdy wcześniej nie eksploatowałam tak żadnych pomadek (nie licząc tych ochronnych oczywiście). Swój udział w tym ma jej idealna kremowa konsystencja i fakt, że trzyma się na ustach długo. Jako, że jest jasna, nie trzeba ciągle spoglądać do lusterka, ale co kilka godzin lepiej się jednak na chwilę przejrzeć, żeby poprawić, bo po jakiś 3 godzinach odrobinę się zjada.

Moje usta są zawsze w dobrym stanie, bo normalnie nałogowo je czymś smaruje. Po pomalowaniu ich tą szminką, nie czuję takiej potrzeby, bo nie powoduje wysuszenia. Czy chcieć czegoś więcej?

A mniej więcej tak wygląda na ustach:



Wiem, że może w to wszystko ciężko jest uwierzyć, ale szczerze ją wielbię i jest moim zdecydowanym ulubieńcem. Utwierdziła mnie w przekonaniu, że szminki Rimmel są bardzo fajne. Następną na pewno będzie Airy Fairy, o której myślałam od dawna, jednak ten piękny róż zrzucił ją na drugi plan.
Gorąco polecam!!!

Znacie tą szminkę i podzielacie moje zachwyty?
Jakie są Wasze ulubione pomadki?

Karo


niedziela, 14 października 2012

Last week... 1

Niektóre z Was robią różnego rodzaju podsumowania tygodnia. Ja już od jakiegoś czasu zbierałam się do pokazania telefonowych zdjęć przerobionych w aplikacji Instagram (swoją drogą uwielbiam ją!). Postaram się zrobić z tego cotygodniową serię. Może zalatuje to trochę prywatą, ale niekiedy chciałabym się dzielić czymś więcej, niż tylko przemyśleniami o kosmetykach.




  1. Piękna złota polska jesień.
  2. Symbol mojego miasta, widok z przystanku.
  3. Jeden ze smacznych obiadków
  4. Nails of the week.
  5. Ostatnie piętro bytomskiej Agory.
  6. Ciocia z bratankiem.
Poza tym, w tym tygodniu zaczęłam jeździć po ulicach i po 5 godzinach nie jestem zachwycona swoimi umiejętnościami. Mam nadzieję, że następnym razem będę mogła napisać milsze wiadomości na ten temat.

Wczoraj, chwilę przed 21 wstąpiłyśmy z moją siostrą do Agory i kupiłyśmy sobie takie same śliczne buciki na koturnach w promocyjnej cenie. Ale o nich może w innym wpisie. :)

Miłego następnego tygodnia!
Karo

sobota, 13 października 2012

Kolejny makijaż z OSS

Dzisiaj kolejny makijaż wykonany paletą Oh So Special. Tym razem "zaszalałam" z aż trzema cieniami, choć w sumie jednego użyłam w ilości minimalnej.
Odkąd mam blond włosy lepiej czuję się w delikatnych różach, dlatego dzisiaj róż jest głównym bohaterem :)



Po raz kolejny to nic trudnego i wyszukanego. Jak zaczynałam malować się cieniami, myślałam, że będzie to bardzo trudne, teraz wiem, że się myliłam i, że można osiągnąć ładny efekt bez wielkiego wysiłku. Co najciekawsze, gdy maluję mamę, to idzie mi jeszcze szybciej. Dlatego, polecam każdej z Was, która myśli podobnie do mnie sprzed kilku miesięcy, żeby przestała się obawiać i spróbowała! To naprawdę świetna zabawa. :)

A tutaj, jako bonusik cała barbie ja. :))


Jako, że piszę o OSS, to przy każdym makijażu z jej użyciem, będę Wam wstawiać zdjęcie z wszystkimi cieniami, abyście wiedziały co i jak.

+ odrobina mnie i obiektywu w lusterku
Na całą powiekę nałożyłam Ribbon. Zewnętrzny kącik, załamanie i 2/3 dolnej powieki pokryłam Glitzem, a pozostałą 1/3 Organzą. Uwielbiam te cienie za pigmentację i to, jak łatwo się rozcierają.



Podobają Wam się blondynki w różu, czy uważacie to za tandetę?
Ja myślę, że wszystko zależy od odcienia różu i jego ilości, ale chętnie wysłucham Waszych opinii.


Buziaki,
Karo

piątek, 12 października 2012

Outfit z nowym sweterkiem i kominem

Nie mogłam się powstrzymać i chce Wam pokazać, jak na mnie wyglądają mój nowy sweterek z Terranovy i komin z Biedronki (więcej tu klik). Według mnie sweter nieźle podkreśla figurę, bo jest bardzo wąski (nie było większego rozmiaru, to wzięłam najmniejszy :(). Normalnie nie noszę aż tak dopasowanych ciuchów.

Do tego, z racji, że już coraz zimniej na dworze i noszę już rękawiczki, postanowiłam pokazać się jeszcze w wersji "na dwór". Swój płaszczyk kupiłam rok temu w SH, a pochodzi z Zary. W następnym outficie pokażę Wam moją drugą jesienną kurteczkę (również z SH).



Buty - Bootsquare,
resztę znacie.


Wolicie płaszcze czy kurtki?

Karo